piątek, 21 listopada 2014

Nie tak miało być


Jeden z czytelników bloga wysłał mi tekst relacjonujący wieczór wyborczy:  

"Wieczór wyborczy w ratuszu. Nie tak miało być!!!"

To miała być zwycięska niedziela Marka Nazarko. Wszystko było przygotowane, aby po podliczeniu głosów ogłosić wielką zwycięską fetę. Fetę jakiej nie było! Oto jak przedstawiają przebieg zdarzeń nasi informatorzy, którzy byli wtedy w ratuszu (ze zrozumiałych względów do poniedziałku, po drugiej rundzie, nie możemy ujawnić ich nazwisk). 

Wszystko było przygotowane na wielkie święto Marka Nazarko. W „Gospodzie” czekano z jadłem i trunkami. Był upieczony wielki tort. Miały być też odpalone – uwaga!– fajerwerki na sto metrów w górę! Aby wszyscy widzieli wielki triumf! Aby widzieli jak Władza się bawi!

Kiedy zaczęły spływać wyniki, zaczęło robić się coraz bardziej nerwowo. Marek Nazarko był święcie przekonany, że wygra w pierwszej turze. Mówił o tym wszem i wobec. Jeszcze kilka dni przed wyborami, kiedy przegrywał sprawy wyborcze w sądzie w Białymstoku, na korytarzu przed salą rozpraw wykrzykiwał, aby wszyscy słyszeli: „Nie pokonają mnie! A Konończuk będzie trzeci”.

Okazało się, że jest gorzej niż źle – dla Marka Nazarko. Wyszło, że prawie 60 proc. zagłosowało przeciwko niemu. A miało być odwrotnie. Marek Nazarko nerwowo nie wytrzymał. – Jak to!? – krzyczał. – Podlega mi kilkuset urzędników, do tego rodziny. Przecież macie z tego chleb, jak tak mogliście?! Ja wam tego nie daruję!

Po smutnej nocy zawiedziony burmistrz rano w poniedziałek zaczął wzywać na dywanik „swoich” ludzi i robić im pranie z mózgów. O tym, co polecił i jak szalone wymyślił metody, dowiecie się niebawem.

Nieugięta postawa urzędników jest godna uznania. A imiennie nikt i tak nie sprawdzi, kto jak głosował. Bariera strachu została przełamana.
 
Wielka feta przekształciła się w coś na kształt stypy. W poniedziałek rano pracowników poczęstowano resztkami z pańskiego stołu…

Brak komentarzy: