Jeden z czytelników bloga wysłał mi tekst relacjonujący wieczór wyborczy:
"Wieczór wyborczy w ratuszu. Nie tak miało być!!!"
Wszystko było przygotowane na wielkie święto Marka Nazarko. W „Gospodzie” czekano z jadłem i trunkami. Był upieczony wielki tort. Miały być też odpalone – uwaga!– fajerwerki na sto metrów w górę! Aby wszyscy widzieli wielki triumf! Aby widzieli jak Władza się bawi!
Kiedy zaczęły spływać wyniki, zaczęło robić się coraz bardziej nerwowo. Marek Nazarko był święcie przekonany, że wygra w pierwszej turze. Mówił o tym wszem i wobec. Jeszcze kilka dni przed wyborami, kiedy przegrywał sprawy wyborcze w sądzie w Białymstoku, na korytarzu przed salą rozpraw wykrzykiwał, aby wszyscy słyszeli: „Nie pokonają mnie! A Konończuk będzie trzeci”.
Okazało się, że jest gorzej niż źle – dla Marka Nazarko. Wyszło, że prawie 60 proc. zagłosowało przeciwko niemu. A miało być odwrotnie. Marek Nazarko nerwowo nie wytrzymał. – Jak to!? – krzyczał. – Podlega mi kilkuset urzędników, do tego rodziny. Przecież macie z tego chleb, jak tak mogliście?! Ja wam tego nie daruję!
Po smutnej nocy zawiedziony burmistrz rano w poniedziałek zaczął wzywać na dywanik „swoich” ludzi i robić im pranie z mózgów. O tym, co polecił i jak szalone wymyślił metody, dowiecie się niebawem.
Nieugięta postawa urzędników jest godna uznania. A imiennie nikt i tak nie sprawdzi, kto jak głosował. Bariera strachu została przełamana.
Wielka feta przekształciła się w
coś na kształt stypy. W poniedziałek rano pracowników poczęstowano resztkami z
pańskiego stołu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz