Na łamach mojego blogu chciałem złożyć podziękowania Mateuszowi Czerniawskiemu za ogromną i nieocenioną pomoc w trakcie dziewięciomiesięcznej kampanii wyborczej.
Mateusz pomagał mi od pierwszego dnia, czyli od 20 marca 2014r. kiedy to Mikołaj Greś zrzekł się redagowania cenzurowanej przez burmistrza "Gazety Michałowa". Tego dnia Mateusz Czerniawski, który był we wszystko wtajemniczony, zaraz po ogłoszeniu przez redaktora decyzji o rezygnacji na sesji Rady Miejskiej, wyruszył samochodem, by do późnego wieczora rozwozić i rozdawać ulotki redaktora w nieomal wszystkich miejscowościach na terenie naszej gminy.
Nieprzypadkowo Mateusz jest zaraz po mnie i moim tacie w stopce redakcyjnej "Głosu Michałowa". Mateusz napisał wiele kluczowych i ważnych tekstów do "Głosu Michałowa".
We dwójkę, razem z Mateuszem pojawiliśmy się w maju z ławeczką i stolikiem na michałowskim rynku, po to by sprzedawać pierwszy numer "Głosu Michałowa". Gdyby Mateusz nie towarzyszył mi prawdopodobnie nie doszłoby do sprzedaży gazety na rynku.
Sprzedaż "Głosu Michałowa" na środowym rynku stała się od tego czasu comiesięcznym rytuałem. "Głos Michałowa" do sprzedaży zawsze trafiał we środy, sprzedaż rozpoczynaliśmy na rynku. Konsekwentnie od maja do listopada zawsze na rynku byłem ja i Mateusz Czerniawski. Mateusz nigdy mnie nie zawiódł.
W późniejszym czasie przy bezpośredniej sprzedaży "Głosu Michałowa" pomagali też Leszek Gryc, Dorota Burak i Joanna Dąbrowska (na festynie w Bondarach), za co jestem im niezmiernie wdzięczny.
Prawie jedna trzecia nakładu "Głosu Michałowa" była sprzedawana na rynku. Rekord sprzedanych gazet to 268 egzemplarzy, był to numer lipcowy. Tak dużą liczbę sprzedanych gazet osiągnęliśmy w ciągu niecałych 4 godzin, popyt był olbrzymi. W trakcie kolportażu na michałowskim rynku przeprowadzaliśmy setki rozmów z mieszkańcami, wiele z tych rozmów inspirowało do napisania kolejnych tekstów, poruszających nowe tematy.
Poważnym problemem w dystrybucji "Głosu Michałowa" było to, że nie we wszyscy sprzedawcy, pomimo wielokrotnych próśb, zgodzili się na sprzedaż naszej gazety. Największy problem mieliśmy na wschodzie gminy. Nasza gazeta nie była dostępna w sklepach w Juszkowym Grodzie, Szymkach i Jałówce. Kto zna mapę naszej gminy, ten wie, że na prawie połowie obszaru naszej gminy, mieszkańcy nie mieli możliwości nabycia "Głosu Michałowa".
Postanowiliśmy razem z Mateuszem Czerniawskim comiesięcznie jeździć na wschód gminy i rozdawać napotkanym mieszkańcom "Głos Michałowa". Miesiąc w miesiąc jechaliśmy i całymi dniami jeździliśmy po poszczególnych miejscowościach i rozdawaliśmy "Głos Michałowa". Byliśmy wszędzie. Przy okazji z nieomal każdą osobą nawiązywaliśmy rozmowy i dyskusje. To były setki rozmów, jeśli nie tysiące. Bywało, że rozprowadzanie gazety, a zwłaszcza treści w niej zawartych trwało trzy całe dni. Wielu mieszkańców zapraszało nas do swych domów, gdzie przeprowadzaliśmy długie rozmowy. Konsekwentnie przez siedem miesięcy z rzędu Mateusz pomagał mi w rozprowadzaniu naszej niezależnej gazety.
Przy dystrybucji "Głosu Michałowa" na wschodzie naszej gminy pomagała też Joanna Dąbrowska i Leszek Gryc, za co jestem im wdzięczny.
Proszę mi wierzyć, że gdyby nie Mateusz to nawet w środę, 26 listopada, czyli tuż przed II turą wyborów samodzielnie rozprowadzałbym "Głos Michałowa" na michałowskim rynku. Tym bardziej jestem zobowiązany.
Mateusz pomagał też finansowo, co robiło niewiele osób. Do każdej gazety, comiesięcznie musieliśmy dołożyć około 700 złotych z własnej kieszeni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz