Sprawozdanie, a nie spotkanie
Pierwszy raz w swoim jakże młodym życiu zdecydowałam się
na uczestniczenie w lokalnym spotkaniu, z udziałem burmistrza Marka Nazarko,
radnej Haliny Ławreszuk oraz Aleksandra Apiecionka. W pierwszej swojej myśli
chciałam napisać "miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu",
aczkolwiek podczas owego spotkania odczułam jedynie ogromną nieprzyjemność.
Osoba burmistrza nie przyciągnęła na spotkanie zbyt
wielu mieszkańców sołectwa Planty. Kiedy zaproponowałam, że mogę pójść po
sąsiadów, bo nie wszyscy mogli przeczytać informację z godziną spotkania,
umieszczoną na tablicy ogłoszeń, pan burmistrz powiedział, że jest to zbędne i
możemy zaczynać. Czyżby bał się niewygodnych pytań?
W pierwszej kolejności wysłuchałam monologu pana Nazarko
na temat inwestycji w Gminie Michałowo. Krok po kroku została omówiona niemal
każda pozycja z broszurki, którą otrzymaliśmy z rąk burmistrza. Z ogromną
niecierpliwością czekałam jednak na czas, w którym najzwyczajniej w świecie
mogłabym z burmistrzem porozmawiać. Oczywiście na temat lokalnych problemów. I
kiedy burmistrz przekazał głos mieszkańcom lekko się ożywiłam.
Wysłuchałam
kilku próśb sołtysa i jednej z mieszkanek sąsiedniej wsi. Jednak kiedy za
każdym razem poruszałam ważne według mnie kwestie, byłam zakrzykiwana przez
organizatorów spotkania.
Problemy, o których chciałam porozmawiać odnosiły się
w pierwszej kolejności do godzin dowozu dzieci do szkół. Chciałam się
dowiedzieć, czy biorąc pod uwagę niezadowolenie oraz interwencje rodziców z
ubiegłego roku szkolnego, wypracowano nowy plan kursów autobusu szkolnego.
Przypomniałam, że dzieci z Plant muszą wyjść z domu około godziny 6:20, aby
zdążyć do szkoły, natomiast z tego co wiem, dzieci z Jałówki znajdują się
jeszcze w trudniejszej sytuacji. Oczywiście reakcja burmistrza była natychmiastowa
– To przyszła tu pani, aby rozmawiać o Jałówce? – usłyszałam. Według mnie
akurat w tym przypadku problem dotyczy wielu miejscowości, więc dlaczego miałam
mówić tylko o Plantach. Aczkolwiek drodzy rodzice, nie będzie żadnych zmian w
dowozie dzieci do szkół. Mogą wstawać nawet o czwartej, czy piątej rano,
odwożone o godzinie szesnastej, siedemnastej, bowiem żaden z przedstawicieli
gminy nie widział w tym najmniejszego problemu, bo oczywiście RODZICE TEŻ MAJĄ
JAKIEŚ OBOWIĄZKI, a pani radna chodziła do szkoły na piechotę (order za zasługi
się należy). I tyle w temacie.
Druga sprawa zgłoszona przeze mnie dotyczyła kursowania
autobusów PKS. Po kilkumiesięcznej walce udało nam się przywrócić jedno
połączenie na trasie Hajnówka – Planty – Michałowo – Białystok. Chwała Bogu za
ten kurs, aczkolwiek absurdem jest, że osoba, która chce pojechać do Michałowa
do lekarza, albo do sklepu musi spędzić poza domem aż dziewięć godzin. Dowiedziałam
się jednak, że większego dofinansowania nie będzie (ciekawe co kosztuje więcej:
dofinansowanie do kursów PKS, czy bilbord przy wjeździe do Białegostoku?).
Poruszyłam też sprawę braku wodociągu w Maciejkowej
Górze. Mieszkańcy tej miejscowości już kilka miesięcy temu napisali petycję do
burmistrza o doprowadzenie wodociągu do ich wsi. Niestety, mimo iż są na to
środki w budżecie (jak poinformował pan burmistrz), inwestycji nie będzie. Może
się okazać bowiem, że podpisy na petycji nie odzwierciedlają w pełni
zainteresowania mieszkańców wodociągiem. Mieszkańcom Maciejkowej Góry polecam
zatem rozpoczęcie starań o dofinansowanie do budowy studni głębionych, bowiem
za kadencji burmistrza Marka Nazarko wodociągu mieć nie będą.
Kiedy podczas spotkania nastała nurtująca cisza,
burmistrz zapytał, czy nie mamy więcej problemów? Oczywiście, że mieliśmy.
Przynajmniej ja. Bałam się tylko zadać panu burmistrzowi jakiekolwiek pytanie,
bowiem jego reakcja byłaby w tym przypadku standardowa – po prostu nakrzyczałby
na mnie z ironicznym uśmiechem na twarzy, dając do zrozumienia, że jestem
głupia i w ogóle nie warto ze mną rozmawiać. Swoje obawy co do przebiegu
dalszej dyskusji oczywiście przekazałam panu Nazarko. Usłyszałam wtedy jaki to
łagodny człowiek, który nie potrzebuje mikrofonu, bowiem nie krzyczy, ale ma
donośny głos.
Wyraziłam też otwarcie swoją krytykę na temat bilbordu
reklamującego Marka Nazarko w Białymstoku. Opowiedziałam o swoich odczuciach, o
tym, że napis Michałowo jest dużo mniejszy od Nazarko i że trudno jest mi
przyjąć do wiadomości, jakoby w naszej gminie największą atrakcją jest burmistrz.
Podyskutowaliśmy sobie troszeczkę, zostałam zasypana różnego rodzaju
wyliczeniami na temat realizowanych inwestycji oraz w delikatny sposób
poinformowana i idiotyzmie działań oraz słów opozycji.
Gdybym
chciała podsumować spotkanie, w żadnym wypadku nie byłby to pozytywny
komentarz. Może jestem młoda, ale zawsze uważałam, że władza jest dla ludzi,
takie spotkania też. Jednak po tym spotkaniu mogę stwierdzić, że władza jest po
to, aby rozstawić ławki i parasol, opowiedzieć mieszkańcom o sukcesach,
zdyskredytować niewygodne jednostki, zebrać się i pojechać w dalsze tournee po
okolicznych sołectwach.
Nie
na tym moi drodzy polega władza. To właśnie władzy powinno najbardziej zależeć
na rozwiązaniu nawet tych najdrobniejszych i zdawałoby się najbardziej błahych
problemów mieszkańców. Władza jest dla nas i nie możemy o tym zapominać. Cóż
jednak z tej władzy, która zamiast podjąć jakiekolwiek próby naprawy sytuacji,
rozkłada ręce i zdawałoby się chciała powiedzieć – cieszcie się, że macie to co
macie, bo za chwile możecie nie mieć niczego.
Joanna Dąbrowska