Policja zainterweniowała w moim domu w Kazimierowie, po doniesieniu złożonym przez zastępcę burmistrza Michałowa, Jerzego Chmielewskiego.
Zostałem potraktowany jak złodziej. I nie dlatego, że nim jestem tylko dlatego, że Jerzy Chmielewski pełniąc funkcję zastępcy burmistrza w Michałowie, próbuje zohydzić mi życie. Tylko, po co w tak błahej sprawie niepokoić panów policjantów i zmuszać ich do interwencji w moim domu?
Donos Jerzego Chmielewskiego dotyczył żądania zwrotu starego służbowego laptopa. Laptop ten był używany przez 7 lat, zatem jego wartość jest śmiesznie mała. Jerzy Chmielewski ma z natury skłonność do zajmowania się takimi właśnie sprawami. Im mniejszego kalibru sprawa, tym chętniej Chmielewski się jej podejmie.
W dniu 21 lipca 2016r., kilka godzin po mojej decyzji o odejściu z pracy w ratuszu, do mojego pokoju w ratuszu, w trakcie mojej nieobecności wszedł Jerzy Chmielewski. Zastępca burmistrza zainteresowany był moim laptopem służbowym, chciał w nim jak przypuszczam znaleźć kompromitujące mnie informacje.
Jerzy Chmielewski w trakcie mojej nieobecności w pokoju odłączył laptop z zasilania. Zabrał laptop. W tym czasie wróciłem do pokoju po zostawione klucze do samochodu, zastałem Jerzego Chmielewskiego stojącego z moim służbowym laptopem w rękach.
Zaskoczonego i zmieszanego Jerzego Chmielewskiego pytam: "Co Pan robi w moim pokoju? Po co Panu mój laptop?"
Jerzy Chmielewski odpowiedział: "że to laptop służbowy i że go rekwiruje"
Stanowczo poprosiłem o nierekwirowaniu laptopu. Po dłuższej (bardzo trudnej) rozmowie Jerzy Chmielewski odpuścił. Zabrałem ze sobą służbowy laptop. Chciałem go oczyścić ze zbędnych informacji, by uniemożliwić szperanie w plikach osobie jawnie mi wrogiej.
Przypominam, że w 2014 roku po zwolnieniu mojego taty z funkcji kierownika biblioteki, został mu zarekwirowany telefon służbowy. Po odebraniu mojemu tacie telefonu w "Gazecie Michałowa" były drukowane smsy wysyłane przeze mnie do mojego taty. Mając takie doświadczenie chciałem uniknąć podobnej sytuacji.
Dowiedziałem się, że istnieje przepis mówiący o konieczności zwrotu sprzętu służbowego w ciągu miesiąca od zakończenia pracy.
Rozwiązanie umowy nastąpiło 21 lipca. Rozwiązanie umowy było z dwutygodniowym wyprzedzeniem, czyli do 4 sierpnia. Wychodzi mi że zwrot powinien nastąpić do 4 września. Tak też zamierzałem zrobić.
Zamierzałem laptop wyczyścić i już oczyszczony zwrócić. Nie przywiązywałem do tej sprawy wagi, ponieważ wartość laptopa była znikoma, śmiesznie mała.
Nawet jeśli moja wiedza na temat przepisów mówiących o konieczności zwrotu sprzętu służbowego jest błędna i rzeczywiście powinienem był laptop zwrócić wcześniej to wystarczyło przypomnieć mi o tym smsem, a nie prosić o interwencję policję.
Rzeczywiście powinienem był zwrócić (stary i niewiele warty) laptop dużo wcześniej, i mieć to z głowy. Jednak czy jest to sprawa na tyle poważna, aby formalnie zawiadamiać policję?
Laptop nie został przez policję odebrany ponieważ nie było mnie w domu. Laptop też nie znajdował się w domu. Wyczyszczony laptop zwrócę jutro. Nie jest mi on do niczego potrzebny. Mam kilka takich starych i bezużytecznych laptopów w domu i nie bardzo wiem, jak się ich pozbyć.