Wolnością słowa cieszymy się w Rzeczypospolitej Polskiej od przeszło 25 lat. Nie ma w Polsce wyroków za najmocniejszą nawet krytykę posłów, wójtów czy radnych.
I właśnie
tym bardziej zachęcam autora „Naszego Michałowa”, członka Platformy
Obywatelskiej, Marka Nazarko, aby z dumą czerpał z wywalczonej w Polsce wolności słowa.
Tymczasem w środku nocy z soboty za niedzielę (z 12 marca na 13 marca) w wielu miejscowościach w naszej gminie rozniesione zostały gazetki, będące przedrukiem anonimowego bloga „Nasze Michałowo”.
Oficjalnie nie wiadomo, kto za tym stoi, ponieważ gazetki są niepodpisane, anonimowe. Jednak jest tajemnicą poliszynela, to kto tym wszystkim kieruje, kto inspiruje innych do potajemnych działań, kto hurtowo pisze listy od mieszkanek naszej gminy.
Skąd ta płochliwość? Skąd konspiracja, skradanie boczkiem pod osłoną nocy do prywatnych domostw? Skąd taka asekuracja i gotowość do pierzchnięcia, by nie być przyłapanym na skrytych działaniach?
Jak ja wydawałem gazetę „Głos Michałowa”, to każdy tekst był podpisany. Była pełna jawność, ale też odpowiedzialność za napisane słowo. Do moich tekstów dołączone były moje zdjęcia. Był podany adres. Był podany numer telefonu. A gdy gazeta była już wydrukowana, udawałem się wraz z Mateuszem Czerniawskim lub Leszkiem Grycem na michałowski rynek, rozstawialiśmy stolik i ławeczkę. Opłacaliśmy opłatę targową. I w biały dzień mówiliśmy, że „to jest nasza gazeta”. Mówiliśmy: „to my ją wydajemy”, „to my ją finansujemy”. Mówiliśmy: „to my odpowiadamy za treści w tej gazecie zawarte”.
Wszystko było jawne, otwarte, klarowne i przejrzyste.